Gettoizacja miast jako źródło niepokoju i niepewności płynnych czasów

Prace różne - i te naukowe i te publicystyczne. Niekoniecznie socjologiczne.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
admin
moderator
Posty: 232
Rejestracja: wt paź 12, 2004 2:00 am
Kontakt:

Gettoizacja miast jako źródło niepokoju i niepewności płynnych czasów

Post autor: admin »

praca tomzaj87 z dnia 28-04-2010
"Sau Paulo jest dziś miastem murów.
Wszędzie wzniesione zostały fizyczne bariery-
wokół domów, apartamentowców, parków, placyków,
kompleksów biurowych i szkół.
Nasza estetyka bezpieczeństwa kształtuje wszystkie
rodzaje konstrukcji,umacniając nową logikę
nadzoru i dystansu"
Teresa Caldeira
Słowa Teresy Caldeiry-antropologa kulturowego zajmującego się badaniem przestrzeni miejskiej-można uznać dziś za opis nie tylko miast Ameryki Południowej, które borykają się z problemami skrajnego ubóstwa, którego kontrastem jest życie ,,pięknych'' i młodych ludzi, pędzących z miejską zadyszką tłumioną przez hollywoodzki uśmiech,markowe ubrania i drogie gadżety, ale i za odzwierciedlenie wielu miast na całym świecie- w tym polskich ,,przestrzeni nowoczesności''.

Owe słowa pojawiły się w mym umyśle tak niespodziewanie, jak wspomnienie ubiegłej jesieni,kiedy czytałem ogłoszenie Gazety Wyborczej dotyczące poszukiwań kandydatów do pracy na stanowisko dziennikarza do działu kulturalnego.

Nie było by w tym nic nadzwyczajnego,gdyby nie forma przeprowadzenia rekrutacji,jak i jej wyniki,których elementem była nagroda,na którą zwróciłem szczególną uwagę.

Potencjalni ,,pismacy'' mieli za zadanie nagrać trwający dwie minuty film,który prezentowałby ich osoby-poczucie humoru,dykcję,wygląd,elokwencję,itd.
Wszystkie te zabiegi miały być argumentem przekonywującym przyszłych pracodawców,że to właśnie oni-kandydaci- ,,zasłużyli'' na nagrodę.

Nagroda na pierwszy rzut oka wydaje się być na tyle atrakcyjną, że bez wahania można wziąć udział w ,,wyścigu teatru życia codziennego'' Ervinga Goffmana.
Zwycięzca otrzymać miał możliwość zamieszkania w opłaconym na okres siedmiu miesięcy nowoczesnym, pilnie strzeżonym pokoju znajdującym się w równie strzeżonym osiedlu w Katowicach.

I tutaj pojawia się pewnego rodzaju paradoks, ponieważ z jednej strony wymaga się otwartości na ludzi i świat oraz odwagi w poruszaniu się po mieście,co jest ,,wpisane'' w zawód dziennikarza.
Ten z kolei powinien żyć rytmem przestrzeni miejskiej i czuć jej ducha,by móc obiektywnie i rzetelnie opisywać świat i jego mieszkańców.

A z drugiej strony oferuje się zamieszkanie-nie bójmy się użyć tego określenia-w nowoczesnym getcie,które rzekomo zapewni bezpieczeństwo i możliwość napawania się estetyką jego murów.

Patrząc na otaczającą nas rzeczywistość i na architekturę współczesnych miast ,,stop-klatkami-- mego oka fotograficznego, coraz częściej zauważam,tworzenie się wyizolowanych zarówno pod względem kulturowym, jak i ideologicznym czy też logistycznym,osiedli mieszkalnych, które jako getta-enklawy bezpieczeństwa-stają się jedną z głównych przyczyn podziału społeczeństwa,które żyje w ,,epoce niepewności płynnych czasów'' Zygmunta Baumana.

Skutki ich tworzenia są odmienne od tych, które zakładano podczas planowania budowy ,,miejskich gett'' .
Architekci we współpracy z mediami i firmami zajmującymi się sprzedażą nieruchomości wmawiają mieszkańcom współczesnych miast,że otaczająca nas i ich rzeczywistość jest nader niebezpieczna i dają nam ogromny dar,szansę, której nie możemy zmarnować i winniśmy z niej skorzystać z ogromną wdzięcznością-POCZUCIE BEZPIECZEŃSTWA.

By je osiągnąć w ramach ,,zdrowego rozsądku'' i rzekomo słusznego, rozumowego postępowania powinniśmy uciec do azylu,w którym poczujemy się nie tylko komfortowo i elitarnie, ale także docenimy uroki życia rodzinnego i odkryjemy na nowo radość płynącą z posiadania wspaniałych i serdecznych sąsiadów o tym samym statusie społecznym i poziomie finansowym,o tych samych zainteresowaniach i z tymi samymi formami, sposobami spędzania wolnego czasu.

Ludzie jednak w tym słuchaniu ,,polityki strachu'', która manipuluje nimi bezgranicznie, ,,Dla większego bezpieczeństwa zaryzykują ostatecznie utratę coraz większej części swojej wolności''.

Początkowo może się wydawać, że zamieszkując w getcie możemy się czuć bezpiecznie bez obaw, że spotkamy ludzi bez ,,paszportu'',którzy zostali za murem naszej oazy spokoju.

Jednak z biegiem czasu zamiast odczuwać swobodę,komfort,poczucie bezpieczeństwa, ludzie popadają w paranoję strachu,który zmusza ich do szukania coraz to nowych sposobów ucieczki,wyizolowania się przed złem miasta i przed ludźmi-w ich oczach będącymi zagrożeniem:

,,Przez okno się wychylam, całuję nocy mrok ,za mało pięter-myślę-nie,nie uda mi się skok. Paranoja zaśpiewała refren mi,paranoja,gdzie są okna,gdzie są drzwi ?''.

Jak słusznie zauważa Nan Elin- badaczka i analityk współczesnych miejskich przemian-w dzisiejszych czasach rola miasto diametralnie się zmieniła-inne są jego oblicza:

,,Kiedyś ochrona przed zagrożeniem stanowiła bodziec do budowania miast,których granice określały często obszerne mury,płoty,od starożytnych wiosek Mezopotamii,przez średniowieczne miasta po osady północnoamerykańskich Indian: wszystkie mury,fosy,palisady oddzieliły ,,nas'' i ,,tamtych'', porządek od dziczy ''.

Tak jak przez setki lat miasto było kojarzone z bezpieczeństwem, tak dziś-możemy zauważyć w mediach,środkach masowego przekazu,na uczelniach,w opiniach naukowców,ekspertów,ale i pośród zdań zwyczajnych obywateli- kojarzone jest z niebezpieczeństwem.

W umysłach ludzkich, naszpikowanych masą negatywnych informacji, miasta przekształcają się w źródło zagrożenia-a miały przecież chronić.

Zamknięci w ,,betonowej prerii'' pośród kamer,ochroniarzy,ogrodzeni płotami i murami,dajemy siłę narastającej frustracji i lękom.
Frustracja jednak nie pojawia się tylko wśród ,,lepszych'' żyjących w getcie,ale i pośród tych,którzy pozostali za murem.

Widoczne gołym okiem różnice statusu społecznego,a tym samym różnice w korzystaniu ze swych praw politycznych, rodzą pomiędzy ludźmi tych dwóch światów, konflikt. I to konflikt realny.

Wewnątrz wspólnoty mieszkańców miasta brak jest integracji,a dystans pomiędzy ,,wyrzutkami'', ,,odpadami'', ,,menelami'', ,,natrętnymi żebrakami'', a współczesną elitą powiększa się tak, jak tereny pod zabudowę.

Reklamodawcy ,telewizja, gazety,firmy sprzedające nieruchomości żerują na naszym strachu, a przecież jak powiedział Adam Curtis : ,, Nie pojawiły się żadne nowe przerażające potwory.To zadawanie ran trucizną strachu''.

Mimo to z ogromnym pragnieniem wypijamy tę truciznę uznając ją za antidotum na strach i lęk.

Terapia poprzez ucieczkę jest kołem zamkniętym, tak jak wrodzoną i nieuniknioną naturą życia w mieście jest jego wewnętrzna sprzeczność.

Bez względu na to, czy tego chcemy,czy też nie,jesteśmy niejako ,,skazani'' na swoją obecność i jako ludzie powinniśmy próbować być jednością nie zważając na różnice w wykształceniu,odmienne poglądy, różnicę w wierze,kolor skóry,płeć,pochodzenie czy status pieniężny.

Tymczasem próbujemy uciec przed tym,co nieuniknione-kontaktem ze społeczeństwem i współżyciem w miejscu, które łączy wszystkich niezależnie od nas- w mieście.

Problem i paradoks polega na tym,że nie można przecież być jednocześnie otwartym na życie,ludzi,świat ,interesy, będąc zamkniętym na społeczeństwo.

Łączymy swe siły w taki sposób, by wymusić na innych korzystne warunki życia w mieście dla nas samych,strzeżemy swych zewnętrznych granic,ale tak na prawdę jeśli chcemy stać się silną fortecą,powinniśmy zawrzeć w naszym życiu innych,gdyż pomimo ery indywidualizmu i propagowania siły jednostki, pojedynczy człowiek nie jest w stanie udźwignąć takiego ciężaru odpowiedzialności za bezpieczeństwo.

Rodzący się strach przed innymi i powstawania zamkniętych osiedli wskutek wmawiania nam zagrożeń jest o tyle śmieszny, że z perspektywy historycznej,ekonomicznej,politycznej żyjemy jak to określił Robert Castel ,,bynajmniej jeśli chodzi o kraje rozwinięte-w najbezpieczniejszych społeczeństwach jakie kiedykolwiek istniały''.

Mimo to odgradzamy się murem wzajemnego braku tolerancji, zaufania,braku solidarności,szukając rozwiązań w ,,nieposłuszeństwie ludzkiej psychiki wobec faktów''.

Powinniśmy mieć świadomość, że to,co pokazują media i to,co subiektywnie dostrzegamy obrazuje tylko maleńki wycinek nieskończenie bogatej rzeczywistości,zaledwie małą cząstkę tego,co możemy zobaczyć i zrozumieć, gdyż zamieszkanie w getcie lub też życie z duchem miasta i wspólnie z innymi mieszkańcami, jes pewnym wyborem, rezygnacją i ograniczeniem.

By uniknąć społecznych pęknięć, ludzie powinni opuszczać getta, ponieważ pomimo tego,że pozwalają one zachować rzekome bezpieczeństwo,poczucie odrębności i swojej wyjątkowości, są one klęską dla rozwoju miasta i współczesnych społeczeństw.

Mnożą się wzajemne negatywne stereotypy i wzajemna niechęć,przez co zamazywana jest społeczna tożsamość i tak na prawdę posługując się słowami wokalisty Ryszarda Riedla:
,,Te same mury od rana,te same stoły odrapane,te same twarze,te same słowa,od lat już bardzo dobrze znane. To samo miejsce już od lat,ci sami ludzie obok ciebie,twój mały półprywatny świat,czy tylko Twój,ty nie wiesz,nie...'' społeczeństwa powinny wychodzić do miast i współżyć ze sobą, gdyż każde posunięcie,każda izolacja, słowa, nie są obojętne na życie nasze i na życie innych.

Zamknięci w obozach jesteśmy niczym uchodźcy,którzy uczą się żyć,a raczej przeżyć z dnia na dzień,dostosowując się do potrzeb chwili,zanurzeni w narastającej w zamknięciu beznadziei i poczucia bezpieczeństwa, które miało zapewnić getto.
ODPOWIEDZ