Dlaczego kobieta "niańczy" mężczyznę??

Filozofia społeczna, psychologia społeczna, etyka, antropologia kulturowa
Socjopatka
****
Posty: 160
Rejestracja: ndz wrz 16, 2007 2:00 am

Dlaczego kobieta "niańczy" mężczyznę??

Post autor: Socjopatka »

Dlaczego pomimo emancypacji, feminizmu i postępującej niezależności kobiet nadal można zauważyć u nich zaawansowane zachowania świadczące o potrzebie (świadomej czy nie..) kierowania życiem mężczyzn?
Z czego wynika to "niańczenie"?
Dlaczego kobiety chcą rządzić wolą mężczyzn, ich wyborami?
Obarczać się domem, zarządzać wyglądem i zachowaniem wszystkich wokół?

Czy ciągle determinuje to proces wychowania, gdzie kobieta uczy się takiej a nie innej roli, którą odgrywając "niańczy" faceta a potem ma do niego żal, że on nie dba o nic i jest wygodny?
Idźcie do kościoła i zostawcie filozofów w spokoju. Nie żądajcie przynajmniej, by dostosowywali swe nauki do waszej myślowej tresury: to czynią nicponie, półmędrkowie, u których możecie zamawiać sobie doktryny według upodobania.
Arthur Schopenhauer
FrancisBegbie
*****
Posty: 596
Rejestracja: sob cze 23, 2007 2:00 am

Post autor: FrancisBegbie »

Bo kobieta sama nie wie czego tak na prawdę chce... z jednej strony wszystkiego potrzebuje, chce, dąży a z drugiej najlepiej, żeby każdy za nią to wszystko zrobił gdy samej będzie za ciężko.

Ta podzielność uwagi po części w tym się odzwierciedla. Facet robi to co ma robić ale wie co robić ma tudzież to co robi - a kobieta? o wszystkim i niczym...
Awatar użytkownika
WielkiMason
****
Posty: 185
Rejestracja: sob cze 06, 2009 2:00 am

Post autor: WielkiMason »

Bo tak ma zapisane w genach, to przełożenie jej instynktu macierzyńskiego. "Ja wiem co dal niego jest najlepsze". To podwyższa samoocenę, daje poczucie siły kobiecości i tak dalej.

Osobiście, gdybym była kobietą, rzuciłabym kretyna, który daje sobą manipulować. Bo gdzie tu sport?
Socjopatka
****
Posty: 160
Rejestracja: ndz wrz 16, 2007 2:00 am

Post autor: Socjopatka »

Ciekawe jak się czują "niańczeni" mężczyźni.... Z tego co zauważam to najwyraźniej im ta rola pasuje. Wygoda przede wszystkim...
Dlaczego mężczyźni pozwalają kobietom decydować o ich wyborach takich jak: ich ubranie, ich jedzenie, ich tryb dnia? Dlaczego z ulgą pozbywają się domowych obowiązków i godzą się na wyprane, wyprasowane, ugotowane, posprzątane? To Wam pasuje?

Moim zdaniem to nie ma nic wspólnego z genami. To kwestia wychowania, presji społecznej, oczekiwań związanych z narzuconą rolą.
No i stereotypów, które co słabsze psychicznie kobiety wciągają w zamęt, a tym silniejszym nie przeszkadzają żyć po swojemu (czyli nie "niańczyć").
Błędy przekazywane są z pokolenia na pokolenie, przyzwala się na nie wpędzając daną płeć w unieszczęśliwiające zachowania.
Partnerstwo to wspólnota, czyli wspólny dom, dzieci, obowiązki. Każdy tego element dotyczy obie strony. No chyba, że kobieta chce mieć w domu mężczyznę - dziecko, ubezwłasnowolnionego gamonia.
Idźcie do kościoła i zostawcie filozofów w spokoju. Nie żądajcie przynajmniej, by dostosowywali swe nauki do waszej myślowej tresury: to czynią nicponie, półmędrkowie, u których możecie zamawiać sobie doktryny według upodobania.
Arthur Schopenhauer
FrancisBegbie
*****
Posty: 596
Rejestracja: sob cze 23, 2007 2:00 am

Post autor: FrancisBegbie »

Gdzieś czytałem raport z badań nt. równouprawnienia i kobiety owszem za tym się opowiadają, gdy pytanie jest bezpośrednio (dotyczące równouprawnienia). Nie mniej jednak gdy pytanie to zostaje rozczłonkowane na kilka pomocniczych, szczegółowych wychodzi na to, że znaczna większość kobiet nie chce widzieć mężczyzny np: w kuchni - to jak?:)

Ale podobnie jest z mężczyznami, widziałem kilka wypowiedzi z reportażu na ulicy na pytanie jaki związek preferują - mówią partnerski, a na pomocnicze - jak wyglądać ma podział w kuchni to gość (tego jednego szczególnie pamiętam) mówi: tak ok. 60-40 - gdzie pierwsze dla kobiet.

Jest w tym też sporo wpływu zewnętrznego, owszem. Patrząc na proces ortogenezy homo można zauważyć pewien regres w równouprawnieniu - zaczekajmy jeszcze ze 100 lat, może będzie nie tyle równouprawnienie co inwersja..

PS: mam taki przykład tutaj we Fr. Znam pewną rodzinę: żona - emerytowana nauczycielka, pedantka. Mąż lekarz. I jak to wygląda? mąż ma na cały tydzień uprane, poskładane i przygotowane ciuchy do koloru od skarpetek do koszuli i spodni(nawet majty). Wszystko pięknie, ładnie - ale on ucieka z domu, siedzi po godzinach, chodzi na zajęcia sportowe (tenis, golf, piłka n. etc.) tylko dlatego, żeby nie wrócić do domu bo nie może wytrzymać tego, że na kolacje stół zastawiony jest już o godzinie 11. Nie odpowiada mu to, ale nie chce się sprzeciwiać bo nie chce jej urazić, wie, że się stara - ale jest tego za dużo (dzieci już uciekły i starają się nie przychodzić bo to wszystko jest nad wyraz. Jedno dziecko jej powiedziało coś złego ona na to, że patrz ile dla Ciebie robię - a odpowiedź? może tego jest tyle, że aż za dużo...)

Nikt na niej nie wywiera wpływu, były rozmowy o tym i dalej to samo... Nie może nikt jej wejść w drogę przy sprzątaniu, gotowaniu czy prasowaniu - bo jej to wielce przeszkadza. Patrząc z boku nikt nie jest zadowolony, więc to nie do końca tak, że się to facetom podoba? mi osobiście nie, bo mam ręce nogi i sam mogę zrobić te czynności...

Dla kontrastu mam przypadek potwierdzający Twoją regułę: moja siostra i jej bardzo ale to zajebiście bardzo leserowaty gość.. Robi wszystko dla niego, pierze po 15 godzinach pracy czasami, pracuje za niego bo jemu się nie chce, jest za gorąco etc. Natomiast on? on ma to w dupie, nie podziękuje, nie zapyta nawet jak tam u niej dzień minął, czy coś jej nie pomóc ba.. nawet nie włoży do zlewu naczyń - tak pierdolnie czasami jak przychodzę to widzę, że na podłodze leżą..

Dziwne bo gość niby zaczął od 17 roku życia pracować non stop, bez studiów itd. to Włochy, Francja, USA i chyba jeszcze kilka państw odwiedził a teraz ma 40 bodajże...
Socjopatka
****
Posty: 160
Rejestracja: ndz wrz 16, 2007 2:00 am

Post autor: Socjopatka »

No właśnie, kosmiczny paradoks - z jednej strony poświęcenie dla rodziny i w jej imię oczekiwanie wdzięczności po grób, a z drugiej skazanie samej siebie na życie w chorym kieracie, gdzie skutki zachowań są inne niż oczekiwano.

Co do przypadku siostry - zachowania jej partnera nie są wcale dziwne, jeśli ona bierze tyle na siebie i do tego go przyzwyczaiła, to on z tego korzysta. Po co pierze i sprząta za niego? Po co go "niańczy"?? To, że koleś sam na siebie harował nie znaczy, że chętnie się w tym nie wyręczy...
Idźcie do kościoła i zostawcie filozofów w spokoju. Nie żądajcie przynajmniej, by dostosowywali swe nauki do waszej myślowej tresury: to czynią nicponie, półmędrkowie, u których możecie zamawiać sobie doktryny według upodobania.
Arthur Schopenhauer
Awatar użytkownika
WielkiMason
****
Posty: 185
Rejestracja: sob cze 06, 2009 2:00 am

Post autor: WielkiMason »

Nie odbierałbym tego tylko w kategoriach niańczenia - kiedy kobieta zabierze sie za sprawy przyziemne, jak pracowanie czy decydowanie gdzie mąż ma pracować, on może zająć się rzeczami wyższego rzędu, np. konfrontowaniem imperatywu kategorycznego z filozofią języka.

To bardzo wydajna forma współżycia, kobieta jest "zrealizowana", przynajmniej w pewnych aspektach, a mężczyna robi to, co uważa za koniecznie. Czy też przyjemniejsze od prania skarpet.

Wniosek - patriarchat wynalazły kobiety.
Socjopatka
****
Posty: 160
Rejestracja: ndz wrz 16, 2007 2:00 am

Post autor: Socjopatka »

I to jest właśnie głęboki stereotyp = myślenie, że kobieta jest zrealizowana gdy może zajmować się domem i zarządzać życiem faceta.
Druga sprawa: to, że ona pracuje zawodowo wcale nie oznacza, że facet może zostać filozofem - skąd w ogóle taki wniosek??
Twój wniosek Mason jest tak szowinistyczny, i tak bez pokrycia, że nie trzeba się domyślać że jesteś facetem i to z małym doświadczeniem.
Idźcie do kościoła i zostawcie filozofów w spokoju. Nie żądajcie przynajmniej, by dostosowywali swe nauki do waszej myślowej tresury: to czynią nicponie, półmędrkowie, u których możecie zamawiać sobie doktryny według upodobania.
Arthur Schopenhauer
FrancisBegbie
*****
Posty: 596
Rejestracja: sob cze 23, 2007 2:00 am

Post autor: FrancisBegbie »

Może to taka ściema z tym równouprwnieniem? taki trend? lans? coś jak z najostrzejszą ostatnio ideologiczną wręcz ściemą z zanieczyszczeniem środowiska co2 przez człowieka..

Dla mnie takim zjawiskiem jest. Kilka grup aktywistek, krzyczy, wymachuje gdzie przeciętna kobieta chciałaby co prawda pewnych kwestii "równych" jak np: płace, ale nic poza tym.

Dlaczego tak myślę? bo poza gadaniną, krzykami - nie wiele się zmienia. Niewiele jest poparcia dla kobiet w polityce etc. Co prawda może to odbić się echem i wprowadzić kilka zmian, ale nie wierzę, że będzie z tego jakaś szczególna rewolucja. Z czasem, gdy mentalność ludzi ulegnie zmianie, gdy kobieta będzie chodziła z owłosioną pachą i nogami a obraz ten nie będzie budził odrazy - może?:)

PS: CBOS widziałem ma ciekawe raporty z tej tematyki i jak widać kobiety nie czają tego równouprawnienia jako wszystko po równo, same też muszą chcieć się zmienić... na razie jest to widoczne w nielicznej grupie.
Awatar użytkownika
WielkiMason
****
Posty: 185
Rejestracja: sob cze 06, 2009 2:00 am

Post autor: WielkiMason »

Skoro to stereotyp, to czemu tak jest? Bo tylko to umożliwia wydajne funkcjonowanie społeczeństwa.

Kiedy kobiety są zajęte karierą, nie rodzą się dzieci, przykład państw zachodnich. Trzeba imigrantów z krajów które mają nadpodaż obywateli, np. Algieria. Imigranci stają się większością, zostaje wprowadzony szariat, a kobiety pozbawione praw. Dzieci znów się rodzą, a my wróciliśmy mentalnie do średniowiecza.
Socjopatka
****
Posty: 160
Rejestracja: ndz wrz 16, 2007 2:00 am

Post autor: Socjopatka »

Francis: te kilka grup aktywistek "krzyczy i wymachuje" też w wielu innych ważnych kwestiach takich jak np. zakaz antykoncepcji i aborcji, które dyktuje wszechwładny kościół katolicki, postrach polityków.
Jest to głównie problem kobiet ale dotyczy też pośrednio mężczyzn - mężów i partnerów uczestniczących w procesie planowania macierzyństwa.
Dla mnie - jako kobiety - to nie ściema ale cholernie ważna kwestia i czasem pozostaje tylko krzyk na ulicy, który owszem, gówno da, z powodów jakie opisałam powyżej.
Poparcia dla spraw kobiet nie ma, bo brak ich i w kościele i w polityce. Jest szansa na parytet, który może wyciągnąć co nieco na światło dzienne, ale wg nauki kościoła kobieta nadal pozostanie kurą do rodzenia, dla której korzystanie z przyjemności seksualnej to grzech.

Dlaczego kobieta z owłosioną pachą i nogą budzi obrzydzenie? Zastanawialiście się? Dlaczego mężczyźni nie golą ciała?
Czyli cenimy naturalność ale w stosunku do jednej płci...?
W takim myśleniu widać jak mocno tkwimy w narzuconych stereotypach, jak jesteśmy podatni na trendy, łatwo manipulowani przez myślenie masowe.
Nie będę wchodzić w szczegóły ile się wymaga (materialnie i psychicznie) od kobiet aby wyglądały "pięknie" bo to nie ten temat.

Co do mentalności kobiet - oczywiście same też muszą się zmienić, głównie przestać "niańczyć"...

Mason: myśląc o społeczeństwie nie można popadać w same skrajności. Jeśli kobieta nie "niańczy" i nie poświęca się roli kury domowej, to na pewno nie ma dzieci w ogóle i jest karierowiczką... Takie schematyczne myślenie poraża... Kolejny stereotyp - na czym to podejście się opiera, na przeczytanych teoriach badawczych?
Kobiety nie rodzą nie tylko z powodu kariery i sporo w tym udziału mężczyzn...
Więcej samodzielności w myśleniu!
Idźcie do kościoła i zostawcie filozofów w spokoju. Nie żądajcie przynajmniej, by dostosowywali swe nauki do waszej myślowej tresury: to czynią nicponie, półmędrkowie, u których możecie zamawiać sobie doktryny według upodobania.
Arthur Schopenhauer
Awatar użytkownika
WielkiMason
****
Posty: 185
Rejestracja: sob cze 06, 2009 2:00 am

Post autor: WielkiMason »

Jestem bardzo samodzielny w myśleniu. A nawet gdybym nie był, czy moje wnioski nie są słuszne?
Poza tym, gdybym myślał tak jak większość, wciąż bym wierzył w Zachód, zdrowy tryb życia i tak dalej.

Skoro to o czym mówię, jest wyłącznie skrajnością, dlaczego kraje są takie, a nie inne?
USA rozwiazała ten sposób wykształcając kastę bogatych, która może się w to bawić, i bardzo biednych, którzy nie wpadli w wir przemian po '68. W Europie Zachodniej nie ma tak wyraźnego podziału.

A wracając do tego niańczenia - jeżeli odrzucimy samorealizację w domu, która i tak ma zawse miejsce(chociaż w różnym stopniu) i tak nam pozostaje afirmacja własnej kobiecości.
Socjopatka
****
Posty: 160
Rejestracja: ndz wrz 16, 2007 2:00 am

Post autor: Socjopatka »

Wnioski nie mogą być słuszne, jeśli wyrabiane są na powierzchownych teoriach. Posiadanie szerokich horyzontów myślenia u socjologa jest niezbędne by postrzegać i rozumieć zjawiska.

Co to znaczy "gdybym wierzył w Zachód, zdrowy tryby życia"? To znaczy w co wierzy większość Twoim zdaniem?

I co znaczy "kraje są takie a nie inne"? Czyli jakie? Co masz na myśli - ustrój kulturowy, polityczny, ekonomiczny? Czy może chodzi Ci o społeczność? Bo jeśli tak, to według Ciebie wszyscy ludzie w danym kraju są tacy sami ("tacy albo inni")? Wszędzie są bogaci i biedni, władni i podwładni; i w USA i w Europie Zach. są podziały.

Ostatniego zdania nie zrozumiałam.
Idźcie do kościoła i zostawcie filozofów w spokoju. Nie żądajcie przynajmniej, by dostosowywali swe nauki do waszej myślowej tresury: to czynią nicponie, półmędrkowie, u których możecie zamawiać sobie doktryny według upodobania.
Arthur Schopenhauer
Awatar użytkownika
WielkiMason
****
Posty: 185
Rejestracja: sob cze 06, 2009 2:00 am

Post autor: WielkiMason »

Próbujesz mnie zbić z tropu domagając się uszczegółowienia, bo dobrze wiesz, że aby to zrobić porządnie, musiałbym z tydzień spędzić na literaturą i napisac post na kilka tysiedzy zdań. A na to nie mam ochoty, ale spróbuję odpowiedzieć na zarzuty:


1. No właśnie, ja się kompletnie zgadzam. Ale popełniasz błąd tego rodzaju, że klasyfikujesz poglądy takie jak moje, jako objaw wąskich horyzontów. O Churchillu też mówili, że wąski, jak przed Hitlerem przestrzegał.

2. Myślę o zestawie poglądów, jakie promują media. Nie kwestionuję przy tym, że np. zdrowy tryb życia jest z definicji zły, ale pojmowany w taki sposób jest produktem. Zatem, jest dobry, bo sie dobrze przedaje, a nie dlatego, że nam pomaga.

3. Jak ja lubię to uogólnienia oświeconych ludzi.
To że społeczeństwo ma jakiś obraz, nie znaczy to, że wszyscy są tacy sami. Ale istnieje coś takiego jak średnia, prawda(myślę to o średniej typu "przeciętny Tybetańczyk to buddysta")?

A, byłbym zapomniał - mówiąc "takie, a nie inne", myślałem o społeczeństwie, gdzie wartości(bez znaczenia, czy to "ideały republiki francuskiej" czy "korony brytyjskiej") zastąpił konsumpcjonizm, który szybko się skończy się wojnami religijnymi.
Socjopatka
****
Posty: 160
Rejestracja: ndz wrz 16, 2007 2:00 am

Post autor: Socjopatka »

Nie mam zamiaru zbijać nikogo z tropu, oczekuję za to rzeczowej dyskusji na społeczny temat. Jeśli jednak temat kogoś przerasta, nie rozumieją go lub nie ma za wiele do powiedzenia, to po co brać udział w dyskusji i wałkować nieprzemyślane i płytkie opinie nie na temat?
1. Ooo wysoko pojechałeś, ja bym się nie odważyła siebie do Churchilla porównywać.
2. Tak przypuszczałam, że formułujesz poglądy na podstawie info z mediów. Brawo. Raczej pomyliłeś portale.
3. A przeciętny Polak to co???? A Niemiec, a Hiszpan???

Masz na myśli konkretne społeczeństwa, gdzie wg Twego wizjonerstwa wkrótce wybuchnie wojna na tle religijnym??
Idźcie do kościoła i zostawcie filozofów w spokoju. Nie żądajcie przynajmniej, by dostosowywali swe nauki do waszej myślowej tresury: to czynią nicponie, półmędrkowie, u których możecie zamawiać sobie doktryny według upodobania.
Arthur Schopenhauer
ODPOWIEDZ