Uczniowie z Bawarii będą musieli podczas nauki zwiedzić obóz koncentracyjny. Ma to pomóc ograniczyć wpływy neonazistów wśród młodych Niemców.
Władze
Bawarii zapewniają, że w tej kwestii będą bardzo rygorystyczne. Każdy uczeń szkoły średniej z tego landu będzie musiał pojechać na wycieczkę z nauczycielem do jednego z obozów koncentracyjnych (np.
Dachau pod Monachium) lub jednej z jego byłych filii.
Podobne wycieczki dla uczniów są już organizowane w innych niemieckich regionach. Ale - jak pisze
brytyjski "Times" - młodzi Niemcy mogą się bez większych problemów od nich
wymigać. Zdarza się również, że po przyjeździe do obozu są pozostawiani sami sobie. A to nie przynosi właściwych efektów, o czym przekonaliśmy się także w Polsce, gdy dziewięciolatka sfotografowała się we wnętrzu
pieca krematoryjnego w obozie Auschwitz-Birkenau. W Bawarii ma być inaczej, poza tym wycieczki do obozów będą elementem szerszego programu nauczania o nazistowskich zbrodniach.
Tam, gdzie to możliwe, będą organizowane spotkania z osobami, które przeżyły uwięzienie w obozie koncentracyjnym. Nauczyciele będą też porównywać ze współczesnym antysemitzymem i rasizmem. Bawarskie władze widzą bowiem bezpośrednie połączenie
między negowaniem Holocaustu i przemocą neonazistów.
A ta wbrew pozorom nie jest problemem tylko w najbiedniejszych landach na obszarze byłej NRD. W grudniu ubiegłego roku to właśnie w najbogatszej części Niemiec - Bawarii - nożem ugodzony został jeden z szefów policji. Był to
Alois Mannichl z Pasawy, znany z twardej postawy wobec skrajnej prawicy i neonazistów. Policja jeszcze nie zatrzymała sprawcy napadu, ale ustaliła, że był to
skinhead, który tuż przed zadaniem ciosu obrzucił ofiarę
nazistowskimi wyzwiskami.
"Der Spiegel" poinformował z kolei, że za próbą zamordowania niemieckiego policjanta mogą stać
władze skrajnie prawicowej NPD. Ma o tym świadczyć e-mail, do którego dotarli dziennikarze tygodnika - jeden z wyższych funkcjonariuszy tej partii pisze w nim, że trzeba coś przedsięwziąć
przeciwko Mannichlowi.
To wystarczyło, żeby wstrząsnąć bawarskimi władzami. Program nauczania o Holocauście - choć nikt tego oficjalnie nie przyznaje - jest właśnie reakcją na próbę zabójstwa oficera policji.
Musimy stawić twardy opór skrajnie prawicowej ośmiornicy, temu potworowi o wielu mackach - stwierdził Horst Seehofer, premier Bawarii.
Urzędnicy z Monachium chcą także walczyć z neonazistowskimi witrynami w sieci, bo zawierają one - zakazane w Niemczech - treści gloryfikujące Hitlera i Trzecią Rzeszę. Strony są umieszczone na amerykańskich serwerach (podobnie, jak sławetny
Red Watch, z którym próbuje walczyć polska policja), dlatego Bawarczycy chcą o ich zamknięciu rozmawiać z Amerykanami.
W Niemczech mimo prób relatywizowania odpowiedzialności za II wojnę światową do walki z odradzającym się nazizmem podchodzi się
bardzo poważnie. Żaden sąd
nie uzna hitlerowskiego pozdrowienia wyciągniętą prawą ręką za rzymski salut.
Obowiązkowe wycieczki do obozów koncentracyjnych też wydają się
dobrym pomysłem. Zwłaszcza z naszego - polskiego - punktu widzenia. Po pierwsze, możemy liczyć, że informacje o "polskich obozach koncentracyjnych" będą pojawiać się rzadziej. Po drugie, to żeby Niemcy wiedzieli jak najwięcej o II wojnie światowej i Holokauście, jest w naszym interesie. Wśród
11 mln zabitych w nazistowskich obozach było przecież
1,8-2 mln Polaków.